<html> <head> Pasieka u Rysia - Pasieka Ryszarda Woszuka - Pszczelarstwo, hobby, miód, zdrowie, ule </head> <body>
Strona główna / Pasieka / Historia pasieki
Liczniki

Pasja i Szacunek

Każdy z nas ma jakąś pasję. Jeden zbiera znaczki, inny skleja modele, inny jeszcze ściga się szybkimi autami lub motocyklami. Pasje są w życiu potrzebne po to, by czuć, że życie ma smak, by potwierdzać, że jeszcze jest po co żyć, kiedy wszystko wkoło sprawia, iż myślimy, że nie warto już w nic się angażować. Pasja to coś, co nas napędza.

Szacunek to pokora wobec innych istot, praw natury, sytuacji w jakiej możemy się znaleźć. To przede wszystkim poszanowanie naszych własnych doświadczeń życiowych wobec innych. Możecie się z tą definicją nie zgodzić, ale szczerze mówiąc - macie do tego prawo.

Z pasji mojego dziadka pszczołami wyrosła pasja mojego ojca. Powoli, ale obawiam się, że nieuchronnie i mnie się ona udziela, co wywołuje bardzo zdecydowany sprzeciw mojej "nowej" rodziny.

Krótka historia

Pasieka mojego dziadka zlokalizowana była w rodzinnej miejscowości mojego ojca nieopodal Zamościa. Liczyła sobie ponad 100 pni i co roku kiedy jako dzieci byliśmy tam na wakacjach pachniało tam miodem, a ja oswajałem się z pszczołami. Po śmierci dziadka pasieka jeszcze przez kilka lat była prowadzona przez najmłodszego z synów, ale nie była jego pasją i po kilku latach została zlikwidowana. Ponieważ my mieszkaliśmy w innym miejscu, w którym założenie pasieki było niemożliwe, styczności z pszczołami nie miałem ponad 25 lat.

Kilka lat temu, mój ojciec postanowił o powrocie do pszczół. Plan miał taki już os dawna i poprostu zaczął go realizować. Pierwszym krokiem był przygotowanie miejsca. Z racji jego ewidentnego braku, postanowił skonstruować na ogródkach działkowych (oczywiście za zgodą zarządu) komin z siatki, w którym umiejscowił początkowo 2 ule warszawskie zwykłe z rodzinami, zakupione z likidowanej pasieki.

No i się zaczęło...

Same ule nie wystarczą, by trzymać pszczoły. Potrzebny jest cały zestaw akcesoriów: skrzynie do przenoszenia ramek, odsklepiaczki, wirówka, siatki zabezpieczające, dymarka i wiele innych. Rozpoczęło się kolekcjonowanie...

Po roku i pierwszym podbiorze zapadła decyzja o budowie we własnym zakresie 2 dodatkowych uli. W celu dogłębnego poznania konstrukcji, wad i zalet poszczególnych typów zabudowy, no i nabrania wprawy. Zadanie zostało zrealizowane i obydwa ule po 2 miesiącach ciężkiej pracy stanęły w kominie, otrzymując imiona Maja i Gucio z racji malunków wykonanych na nich przez znajomą artystkę. Po następnych 2 latach dokupione zostały 2 nastepne i tak mini-pasieka miała już 6 pni. Zaczęło się robić ciasno.

Trzeba się wynosić

Pomimo tego, że pszczoły na ogródkach działkowych są ze wszechmiar pożyteczne, ponieważ zapylają rośliny, chęć dalszego rozbudowania pasieki skłoniła moich rodziców do poszukiwania nowego lokum. Rozpoczęło się poszukiwanie nowego miejsca, które trwało około 2 lat. Obecnie pasieka znajduje się w miejscowości Rybczewice na działce o powierzchni około 0.5ha i na dzień dzisiejszy liczy 21 pni ze zdrowymi, mocnymi rodzinami. 6 z nich to ule warszawskie zwykłe, 12 warszawskie poszerzane i 2 pośredniego rozmiaru, zakupione z likwidowanej pasieki. Na szczęście z zapasem ramek. W pasiece znajduje się dodatkowo tzw Bartek wykonany z pnia topoli, oraz 2 małe ule na odkłady lub rójki.

Pomimo takiej ilości, która była maksymalną wartością, jaką chciał osiągnąć mój ojciec, pasieka nie stanowi źródła dochodu, a jest jedynie odskocznią od codziennego kieratu.

 

</body> '"-->